Droga Malarza
Rozdział II. Wzgórze Wichrów

Hej, hej, hej! Witaj Podróżniku!
Miło znów Cię widzieć. Czemu to tak się krzątasz, o tej porze, na jakiś rozstajach? Przecież zaraz będzie brzask. Nie wiesz gdzie się wybrać? Chodź ze mną. Idę właśnie na górę wiatrów. Masz ochotę na spacer? Tak? Zatem idziemy tą ścieżką na szczyt między drzewami. Zajmie nam to chwilę.
 
Pewnie zastanawiasz się teraz po co ja Cię ciągam po jakiś kamieniach i to jeszcze pod górę? A no nikt nie mówił że będzie lekko... hi, hi, hi nabijam się. Chociaż praca malarza nie zawsze jest usłana różami, to tym razem będzie to miła przechadzka. Aaa… i po co cię tu ciągnę? Bo chciałbym, abyś czuł to co robisz. Nie chcę Ci tylko pokazać jak machać kijem i kręcić futerkiem lub od której strony zacząć machanie pędzlem, chociaż to też jest bardzo ważne i na pewno się tym zajmiemy, ale przede wszystkim chciałbym, abyś poczuł materię, z którą pracujesz, abyś rano wstał wyjrzał przez okno i powiedział: dzisiaj jest piękny dzień, słońce już wysoko, wezmę czajnik bo będzie suche powietrze. chciałbym, abyś dotknął podłoża i poczuł jego chłonność, abyś otworzył farbę rozgniótł ją w palcach i wiedział jaką ma gęstość i lepkość, czy jest odpowiednia do Twojego narzędzia, aplikacji, czy może potrzeba jej rozcieńczalnika. Pragnę na końcu drogi zobaczyć Malarza świadomego, czującego swoją pracę wszystkimi zmysłami, nie tylko siłą mięśnia. Właśnie dlatego tu idziemy, na pierwszą lekcję czucia.
 
No i jesteśmy na górze! Zobacz jak nam szybko poszło... i pora jest idealna, bo zaraz zacznie się spektakl. Patrz tam! Między drzewami, na końcu stawu jeszcze jest szarówka i drzewa nie przybrały do końca swego zielonego koloru, woda też jakaś taka ciemna. Zobacz teraz tam, na wschód! Widzisz jak kolory zaczynają się zmieniać? Tak to on, wielki łysy jegomość, sprawca pękających powłok, pasów na ścianach i tych wstrętnych zaprawek, których pięć minut temu jeszcze nie było. Wstaje poranne słońce, dosyć mocno czerwone, o ciepłej barwie około 2000K (kelwinów), pozostawiając po sobie ciepły, lekko przyciemniony kolor, po to, aby w południe przejść na kolor znacznie chłodniejszy, mniej rozproszony, czyli bardziej niebiesko-biały, dużo jaśniejszy, o temperaturze barwowej około 5000K (kelwinów). Południowe słońce zupełnie zmieni nam ten krajobraz. Drzewa będą miały jaśniejszą, bardziej soczystą zieleń, a woda zmieni odbicie z pomarańczowej łuny na niebieskie odbicie nieba. W taki sam sposób zachowają się Twoje kolory na ścianach, które będą przybierały różne odcienie w zależności od źródła światła. Musisz o tym wiedzieć podczas pracy z Projektantem lub wyborze koloru z Inwestorem. Światło ma bardzo duży wpływ na postrzeganie barw, bo właściwie to ono je tworzy.
 
Brrr! Ta rosa o poranku jest dokuczliwa i prawie przemoczyła mi ciuchy. Zobacz jak nasyciła powietrze, które jest tak napompowane wilgocią, że więcej już jej nie przyjmie. Widzisz, z tą wilgotnością jest tak, że jak mamy jej z dużo w powietrzu, to nic nam nie wyschnie. Wilgoć osiadająca na naszej powłoce może doprowadzić do puchnięcia powłoki i powstania pęcherzy. Dodatkowo tworzy ona świetne warunki dla rozwoju grzybów, pleśni, glonów i porostów. Wystarczy spojrzeć na tamten kamień za naszymi plecami, od północnej strony cały zielony, a tam między korzeniami drzewa, jak się przyjrzymy, znajdziemy prawdziwki. Nie wygląda Ci to znajomo jak północna ściana elewacji od strony sadu, czy narożnik w słabo wentylowanej łazience? Oczywiście są farby, które posiadają środki anty-grzybicze i przeciw porostom, ale aby je zastosować musimy wiedzieć, gdzie taki materiał jest wymagany.
Ehhhh! Kurtka nadal nie schnie! Widocznie powietrze nadal nie przyjmuje pary wodnej i jest nią nasycone w 100%, tak jak gąbka pełna wody, której pory już więcej nie zmagazynują. Chyba trzeba ją rozwiesić i poczekać jak przyjdzie poranny wiatr i podniesie się temperatura. O! Słońce już się wzbiło dosyć wysoko, atmosfera przepuszcza je prawie w 100% ponieważ nic nie zatrzymuje i nie rozprasza promieni słonecznych. Światło dociera do nas w pełnym spektrum, czyli nasze oko postrzega je w kolorze białym. Temperatura wzrasta, a para wodna zawarta w powietrzu przechodzi w wyższe partie, pozostawiając nasze powietrze mniej nasyconym. Nasza gąbka powoli jest wyciskana. Kurtka zaczyna przesychać jak i nasza powłoka. Na razie nie robi tego zbyt szybko. Mamy wilgotność na poziomie 60% i jakieś 18 stopni Celsjusza – idealnie, aby coś zmalować.
 
Musimy być ostrożni. Łysy wbija się coraz bardziej do góry, temperatura wzrasta, coraz mocniej wyciska nam gąbkę, która traci wilgoć. Gąbka osiągając wilgotność poniżej 40% powoli zaczyna powracać do swojego pierwotnego kształtu, pobierając wilgoć ze wszystkich możliwych stron, nawet z naszej kurtki, co akurat spoko, ale tak samo zabierze ją z naszej powłoki, a zbyt szybkie jej zabranie zwiastuje kłopoty podczas malowania.
Podczas procesu malowania dążymy do jednolitej i równomiernej powłoki. Gdy rozcieńczalnik, czyli jedyne medium, które pozwala na równomierne ułożenie i rozpłynięcie się cząsteczek farby zostanie zbyt szybko zabrany, to farba nie będzie miała wystarczająco dużo czasu by się rozpłynąć i uformować w jednolitą powłokę. Nasza powłoka staje się wtedy zbyt gruba, nie jednolita, z wyraźnymi smugami i pomarszczeniami. Podczas malowania wszystkie nasze ślady po pociągnięciu pędzla lub wałka muszą mieć czas, aby spłynąć i „wyrównać się”. W przeciwnym razie pozostaną one widoczne. Dodatkowo cząsteczki zawarte w farbie muszą mieć czas, aby się połączyć i zawiązać, więc jeśli nawet uda się nam rozprowadzić równomiernie farbę, to może ona nie osiągnąć swoich parametrów.
Możemy przed tym bronić się obniżając temperaturę, bo wraz z jej obniżeniem wzrośnie wilgotność. Możemy również rozwiesić mokra kurtkę, która będzie oddawała swoją wilgoć do „magazynu pary”  „naszej gąbki” i jeśli zrobi to szybciej niż nasza powłoka to da czas naszej farbie na rozlanie się. Dobrym rozwiązaniem jest nawilżacz powietrza, który nasyci powietrze parą wodną na tyle mocno, że nie będzie ono „wyciągało” wilgoci z innych elementów. Podobnie działa czajnik i choć dodatkowo powoduje lekki wzrost temperatury to daje na tyle dużo pary, że pozwala na spokojne wykonanie naszych powłok. Przy farbach wodno-rozcieńczalnych można jeszcze ratować się poprzez zwilżenie podłoża, co zmniejsza odciąganie wilgoci przynajmniej w jedną stronę. Zdziwiony? Tak! Nasza powłoka schnie w dwie strony, ale nasiąkliwość podłoża to temat na inną wyprawę.
 
Zobacz na nasze słońce! Z powrotem robi się czerwone, kolory zmieniają się, fala znowu została stłumiona. Słońce zachodzi, ale jeszcze do niego wrócimy, gdyż ma ono wpływ na to, w jaki sposób malujemy swoje pomieszczenia, jak optyka i malarstwo wzajemnie się przenikają.
Łysy powoli chowie się za wzgórza. Czujesz jak spada temperatura, a wraz z jej spadkiem rośnie poziom wilgotności w powietrzu. Zbyt niska temperatura również nie jest naszym sprzymierzeńcem. Farba wtedy gęstnieje, a szczególnie farba rozpuszczalnikowa. Staje się ona trudna do rozprowadzenia, czy atomizacji. Pierwsze co nam przyjdzie do głowy to do gęstej farby dodać rozcieńczalnika i ją „rozrzedzić”, ale musimy pamiętać, że taki zabieg osłabi naszą powłokę. Lepszym rozwiązaniem jest ogrzanie pojemnika w ciepłej wodzie lub przy grzejniku, ewentualnie użycie podgrzewanych węży w agregatach malarskich. Musimy wiedzieć, że spadek temperatury zaledwie o 5 stopni Celsjusza potrafi znacznie wydłużyć proces schnięcia. Musimy o tym pamiętać, gdy zakończymy naszą pracę późnym wieczorem lub jesiennym popołudniem. Wtedy temperatura spada, powodując wydłużenie czasu schnięcia farby i niedoschnięcie powłoki przed zmierzchem. Wraz ze spadkiem temperatury zwiększona się wilgotność. Różnica temperatur między powietrzem i ścianą powoduje osadzanie się na niej rosy (skraplaniem wody z powietrza), która może spowodować zmycie naszej powłoki lub jej zmatowienie i łuszczenie się w krótkim czasie.
 
No i się zasiedzieliśmy… już zmierzcha… dzionek szybko minął. Zabieram kurtkę nim na powrót się przemoczy. Choć! Czas się zbierać!
A czy Ty pamiętasz o czym mówiliśmy? Zaczęło się od słońca i barwy światła oraz jego oddziaływania na postrzeganie kolorów. Przyroda pokazała nam również kilka ciekawych zjawisk, takich jak wilgotność względna, parowanie, czy osadzanie się rosy na powierzchniach – skraplanie. Sprawdziliśmy w jaki sposób powietrze magazynuje parę wodną oraz w jaki sposób możemy ją regulować. Wiemy również jaki wpływ na nasze powłoki ma temperatura i jej zmiany. Nauczyliśmy się również ograniczać jej skutki.
Jak dla mnie była to bardzo ciekawa wyprawa. Cieszę się, że mogłem tymi informacjami podzielić się z Tobą. Jeśli chciałbyś dodać coś od siebie to nie krępuj się. Pisz, pytaj, może zaobserwowałeś coś więcej? Ja też chętnie posłucham, zamiast tylko gadać… aż mi w gardle zaschło więc trzeba chyba je nawilżyć.
Zatem zostawiam Cię na tym rozstaju. Mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy. Bądź pozdrowiony Podróżniku! Do następnego!